Stowarzyszenie AMAZONKI : Warszawa 02-781, ul. Roentgena 5
Nr. Konta: PKO BP V/O. W -wa 83102010550000940200166280

Wywiad z Prof. Zbigniewem Wronkowskim



Z Panem Prof. Zbigniewem Wronkowskim rozmawiają: Zofia Michalska i Wiesława Dąbrowska. Z.M. To, że jesteśmy dzisiaj tak potężnym ruchem społecznym zawdzięczamy kilku osobom, które blisko 20 lat temu współdziałały w powołaniu do życia naszej organizacji z pełną świadomością dlaczego i w jakim celu to robią. Jedną z tych osób jest ponad wszelką wątpliwość nasz Ojciec Chrzestny - Pan prof. Zbigniew Wronkowski. W.D. Żeby łatwiej zrozumieć dlaczego Pan Profesor brał udział w tym dziele i co dla nas oznacza Jego nieustająca obecność wśród nas, skreślmy kilka zdań na temat Jego osobowości jako lekarza i pracownika naukowego. W roku 1959 ukończył Wydział lekarski AM w Warszawie i zaraz rozpoczął pracę w Instytucie im. Marii Skłodowskiej-Curie (Z-d Radioterapii II). W roku 1971 był współorganizatorem Zakładu Organizacji Walki z Rakiem i Epidemiologii, już jako doktor nauk medycznych, którego został kierownikiem w latach 1974-81. W międzyczasie, w latach 1973-74 ukończył Szkołę Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Hawajskiego w USA, uzyskując tytuł: Master of Public Health1 Habilitował się w roku 1985 w Centrum Onkologii w Warszawie, zajmując stanowiska kierownika kolejnych jednostek naukowo-badawczych w Centrum Onkologii. W roku 1997 uzyskał tytuł profesora nauk medycznych nadany przez Prezydenta RP oraz objął stanowisko profesora w Centrum Onkologii, na którym pozostaje do dnia dzisiejszego. Zainteresowania naukowe p. Profesora - to oczywiście onkologia, a w szczególności zapobieganie nowotworom (zwłaszcza czynniki żywieniowe), wykrywanie nowotworów, epidemiologia nowotworów. Opublikował wiele znaczących pozycji w kraju i za granicą. Dla nas najważniejsza jest książka pt.: "Twoje piersi - pielęgnuj - chroń - lecz!"3 w promocji której brałyśmy udział. I czy można się dziwić, że człowiek o takich zainteresowaniach pro-społecznych i predyspozycjach naukowych zaangażował się w tworzenie ruchu na rzecz walki z rakiem. Pan Profesor wręcz powiedział: "W latach 80-tych (czas przemian ustrojowych) stan polskiej onkologii był katastrofalny. My - lekarze doszliśmy do wniosku, że bez pomocy społecznej nie zmienimy tej sytuacji". I wówczas podjęto próbę reaktywowania Polskiego Komitetu Zwalczania Raka, który niemal od początku XX w. istniał w Polsce i wyróżniał nas spośród innych krajów świata. Grupa śmiałych ludzi4, wśród których był Pan Profesor, wybrała do współpracy kobiety po mastektomii. Nie był to przypadek, ale świadomy, celowy wybór, który okazał się bardzo trafny. Pan Profesor podkreśla zawsze rolę doktor Krystyny Miki, która miała kontakt z tą grupą kobiet, odpowiednią wiedzę, świadomość konieczności takiego działania i charyzmę przyciągającą do Niej zmaltretowane przez los kobiety. Jedna ze współzałożycielek naszego klubu - pacjentka Elżbieta Jaworska - weszła do pierwszego po wojnie Zarządu OKZR. Tak się zaczął nasz ścisły Związek z Komitetem, a p. Prof. Wronkowski od początku był rzecznikiem naszych interesów czuwał nad nami i pomagał rozwiązywać napotykane trudności. I tak jest po dzień dzisiejszy. Z.M. Znakomicie Pan pamięta, niemal dzień po dniu, jak to było, mimo, że minęło już tyle lat. Że ja to pamiętam - to oczywiste. Było to dla mnie ważnym wyzwaniem, ale dla Pana była to jedna ze spraw w których brał Pan udział. Czy wówczas, uczestnicząc w narodzinach tego Ruchu, przewidywał Pan taki burzliwy rozwój "Amazonek"? Prof.Z.W. Od pierwszej chwili zaskoczył mnie aż tak duży entuzjazm i taka otwartość i odwaga ówczesnych członkiń - pierwszych "Amazonek" w Polsce. Przecież był to czas ogromnie trudny. Rak istniał w świadomości społecznej w negatywnym świetle. Był to problem wstydliwy, skrywany, pomijany milczeniem przez państwo i społeczeństwo. W Ameryce w latach 80-tych był już zupełnie inny stosunek do choroby nowotworowej, znacznie dalej posunięta świadomość jej istoty. Żony dwóch prezydentów podały do publicznej wiadomości fakt swojej choroby. Odegrały One bardzo pozytywną rolę, przyśpieszając intensyfikację działań w walce z rakiem w USA. Dało to bardzo dobre wyniki - znaczne zmniejszenie umieralności i organiczenie negatywnych skutków drastycznego leczenia. Prezydent Nixon walkę z rakiem uznał za jeden z celów rządu swojej kadencji asygnując ogromne sumy na badania i leczenie. W Ameryce cała onkologia jest stymulowana, organizowana i wspierana przez ruchy społeczne z American Cancer Society na czele. A u nas? Wyłom w tym negatywnym stosunku do choroby nowotworowej utworzyły właśnie kobiety po mastektomii. One wyszły do mediów, pokazały swoje twarze, podały nazwiska. "Amazonki" odegrały u nas rolę podobną do Pan Prezydentowych w USA. Zmusiły opinię społeczną do szacunku dla osób dotkniętych tą chorobą. To Wasze bardzo duże zwycięstwo, wspaniała rola. Zmienił się stosunek do samej choroby. Świadczy o tym np.: fakt, że kiedyś nagradzano kobiety za udział w bezpłatnych badaniach mammograficznych. Dzisiaj każda ilość skierowań na bezpłatną mammografię czy USG rozchodzi się natychmiast i zawsze wszystkie skierowania są wykorzystywane. Z.M. Jak Pan sądzi, Panie Profesorze, dlaczego nam się to udało? Prof. Z.W. Kobiety dotknięte chorobą nowotworową są silniejsze, odważniejsze, zdeterminowane, mają prawidłowy system wartości - wiedzą, co jest ważne - i odczuwają potrzebę podzielenia się swoimi doświadczeniami, że raka można pokonać, leczenie trzeba przetrzymać, można powrócić do normalnego życia osobistego, rodzinnego, społecznego i zawodowego. I na tym polega Wasza siła. A przy tym wszystkim prowadzicie ważne i skuteczne akcje informacyjne, edukacyjne. Osiągnięta przez Was zmiana postawy społecznej wobec problemu - to wspaniały wynik. I odpowiadając na Pani pierwsze pytanie - stwierdzam - wierzyłem w Was od początku, ale 150-ciu Klubów w Polsce nie przewidywałem. Dzisiaj jesteście w każdym przypadku znakomitym partnerem i dlatego często razem podejmujemy różne działania. Z.M. Czy widzie Pan jakieś błędy, uchybienia w naszej pracy? Prof. Z.W. Rolę spełniacie nadal bardzo ważną, program dobry, mądrze aktualizowany. Ciągle jesteście potrzebne. Problemu chorób nowotworowych sama medycyna nie rozwiąże. Konieczne są badania naukowe, postęp w technice medycznej, lekarze specjaliści, decydenci rozumiejący problem i społecznicy, najczęściej pacjenci. To, że choroba nowotworowa weszła do grupy chorób "normalnych" jest wielkim osiągnięciem, ale było to możliwe jedynie przy wzroście wyleczalności. Ten wzrost jest wynikiem kompleksowego działania, o którym już mówiliśmy (leczenie skojarzone). Ale grzechem obecnej medycyny jest ograniczanie (czasem wręcz brak) kontaktu z pacjentem. Badania robi aparatura, wyniki przekazywane są komputerowo - czasami lekarz w przypadku danego pacjenta dłużej obcuje z komputerem niż z nim samym. A ilu pacjentów chciałoby mieć kontakt z lekarzem widzimy w każdej przychodni. Problem jest. Wskazują na to lekarze i pacjenci - ale programu naprawczego jeszcze nie widać. Natomiast Wy nigdy nie odeszłyście od bezpośredniego kontaktu, od dotknięcia ręki, uśmiechu, nawet łez - bo i płacz ma czasami rolę oczyszczającą. Pilnujecie tej drogi, bo to najbardziej wartościowy rodzaj pomocy. Internet, wydawnictwa - to środki - ważne i potrzebne. Ale najważniejszy jest osobisty kontakt - spojrzenie sobie w oczy. Życzę Wam dalszych sukcesów i nadal będę z Wami pracował. Jeżeli dojrzę jakiś błąd - powiem! Dziękujemy serdecznie za rozmowę.